sobota, 15 czerwca 2013

001. Twój staruszek miał niezłego pecha

                Często zastanawiałem się dlaczego moje życie musi się tak komplikować. Od tego feralnego wypadku nic się nie układa. Już nie mam takiego dobrego kontaktu z matką, wszystko się zmieniło.. przeze mnie. Rozmyślając, wyszedłem ze szkoły w towarzystwie kolegów z drużyny. Mogłem przygotować się na pożegnanie, gdyż jutro się wyprowadzam. Wszystko w domu, w mieście i Kanadzie przypominało mi go.. mojego ojca. Chciałem jak najszybciej opuścić te miejsce. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego wroga.
- Ej, Bieber, twój staruszek miał niezłego pecha. Wóda...wykończy każdego - rzucił Redson. Wkurzony na to co powiedział podbiegłem do niego. Dłonie zacisnąłem w pięści. Nienawidzę wracać do przeszłości, trudno mi się pogodzić z tym, że najbliższej osoby już przy mnie nie ma.
- Coś ty powiedział? - rzuciłem się na blondyna. W tym momencie nie obchodziło mnie to, że jesteśmy na terenie szkoły, że pełno osób patrzy się właśnie na nas. Miałem ochotę go zniszczyć. Nie chciałem czuć się gorszy, więc złapałem Redsona za szmaty po czym popchnąłem go na jego kolegów. Nagle wszyscy zaatakowali mnie. Zacząłem likwidować przeciwników. Nie chciałem by stali mi na drodze, by wszyscy wypominali mi moje błędy. To jest takie głupie. Nagle podbiegł do nas nauczyciel angielskiego. Zaczął krzyczeć byśmy natychmiast przestali. Pewnie myślał, że takim czymś nas od siebie odciągnie. Nie, nie dziś. Rozejrzałem się dookoła. Zauważyłem, że koledzy z mojej drużyny również walczą z rywalami. Nikt nie potrafił odciągnąć nas od wrogów.
                Redson od zawsze ze mną rywalizował, nie mógł się pogodzić, że zostałem kapitanem drużyny, a jego wywalili za ciągłe spóźnianie się i złe maniery. Hokej jest i zawsze będzie moją pasją. On, żeby poczuć się lepiej założył własną drużynę, jednak nie związaną z hokejem tylko z piłką nożną. Od kiedy pamiętam starał się mnie upokorzyć, żeby cała szkoła się ze mnie śmiała. Udało mu się i to kilka razy. Teraz nie chciałem czuć się gorszy, nie chciałem dać mu tej satyskwakcji, że może mną pomiatać. Biłem się z Dragonem tak jak jeszcze z nikim. W tym momencie nie poznawałem siebie, nie byłem sobą. Dopiero później odciągnięto nas od siebie, Redson wyglądał koszmarnie. W tym momencie byłem zadowolony z siebie, że w końcu pokazałem mu kto tu rządzi. Jednak przez głowę przeszła mi myśl, że mogłem go skatować, że mógłbym go zabić. Wszystkich wezwali do gabinetu dyrektora, modliłem się w duszy, żeby tylko moja matka się o tej bójce nie dowiedziała. Po przesłuchaniu mnie i mojego najlepszego kumpla wyszliśmy z gabinetu. Najwyraźniej mój wychowawca i dyrektor byli źli, że znów wdałem się w bójkę, to nie był pierwszy raz. Od czasu gdy nie ma z nami ojca ciągle sprawiam jakieś problemy. Pewnie wszyscy się teraz cieszą, że się wyprowadzam, ale najbardziej Redson i jego spółka.
                - Nara Justin. Powodzenia - usłyszałem głos Jasona, który wychodził z gabinetu. Siedziałem na ławce wraz z James'em. Chłopak momentalnie wstał i stanął przy szafkach.
- Stary, rozniosłeś ich.
- Taaa.. - wymamrotałem drapiąc się po karku.
- Jak ręka? - zapytał, spoglądając na moją dłoń.
- Zagoi się.
- W głowie mi się nie mieści, że wyjeżdżasz - powiedział. W sumie miał rację, bo ja sam do końca w to nie wierzyłem. - Może w ferie pojedziemy do Vegas -dodał.
- Jasne.
Wysoki nieco otyły chłopak przyglądał się mojej osobie.
- Ciekawe kto wyciągnie cię tam z kłopotów -odparł śmiejąc się pod nosem.
- A kto cię tutaj w nie wplącze.
- Narka stary, trzymaj się.
- Cześć -powiedziałem wstając z ławki i przybijając tak zwanego żółwika z brunetem. Kiedy odszedł zdałem sobie sprawę, że czas wrócić do domu. W sumie nie chciałem wcale wracać. Mętlik w głowie spowodował, że nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Postanowiłem jak najszybciej wrócić do domu.
                Opuściłem budynek w trybie natychmiastowym. Wsiadłem do starego, zardzewiałego samochodu i odjechałem ze szkolnego parkingu. W sumie nie lubiłem i nie lubię do tej pory tego auta, wstyd się nim pokazywałać w mieście. W sumie nie powinno się narzekać na to co się ma, bo niektórzy nawet nie mają na chleb. Przejeżdżając przez ulice Stratford zastanawiałem się tylko nad tym, jak sobie poradzę w Los Angeles. Do domu miałem blisko, więc po niecałych 15 minutach byłem już na miejscu. Samochód zaparkowałem na podjeździe po czym oparłem głowę o kierownicę. Chciałem odpocząć. Siedząc w aucie prawie pięć minut stwierdziłem, żeby już wysiąść. Było zimno, a siedzenie w samochodzie po ciemku nie ma sensu. Kierując się w stronę domu otworzyłem drzwi i wszedłem do mieszkania. W przedpokoju rzuciłem plecak w kąt i ściągnąłem buty. Wszedłem do kuchni, gdzie siedziała mama i spożywała posiłek.
- Co tam ? - rzuciłem otwierając lodówkę w celu sprawdzenia czy jest coś warte skonsumowania. Oparłem się o blat. Dopiero teraz zauważyłem, że przygląda mi się rodzicielka. Swój wzrok skupiła na zabandażowanej dłoni, a później spojrzała mi w oczy przesyłając znak, że jest wyraźnie zła.
- No co?
- Dzwonił twój wychowawca, podobno znów się biłeś - rzuciła podnosząc ton swojego głosu. Czułem, że szykuje się afera. Codziennie między nami były spięcia.
- Ale.. -próbowałem się wytłumaczyć, jednak nic z tego.
- Nie chcę o tym słyszeć w Los Angeles!
- Nie usłyszysz, bo nie będę tam grał! - również podniosłem głos. Kobieta wstała z krzesła i spojrzała na mnie piorunującym wzrokiem.
- Justin nie przesadzaj!
                Nie wytrzymałem tego napięcia. Wyszedłem z pomieszczenia kierując się w stronę pokoju. Byłem cholernie zły. Chciałem jej wygarnąć, jednak odpuściłem. Wchodząc do swojego pokoju zatrzasnąłem drzwi. Przez chwilę zastanawiałem się co teraz będzie. Złość aż kipiała z mojego ciała. Miałem dość tego życia. Z przypływu emocji walnąłem pięścią w drzwi. Poczułem chwilową ulgę. Przez tą całą przeprowadzkę dużo myślałem. A co jeśli wszystko się zmieni? Wziąłem głęboki wdech i z trudem czekałem na nowe jutro.
                Dziś wieczorem udało nam się dotrzeć do słonecznego Los Angeles. Nigdy w tym mieście nie byłem choć zawsze chciałem wiedzieć jak to jest mieszkać tutaj. Marzenie się spełniło, ale marzenie z dzieciństwa. Teraz osobiście nie miałem marzeń, może tylko jedno.. Ale jestem zdania, że nigdy się nie spełni, bo niemożliwy jest fakt by ktoś nagle ożył i wyszedł z grobu. Ahh, jak ja jestem głupi. Moja głupota nie zna granic. Otóż udało nam się przybyć do miasta aniołów, i co? Nic, mieszkanie, jak to mieszkanie.. Normalne, żadnych rewelacji. Niestety nie mogłem zwiedzić okolicy, gdyż po pierwsze było późno, a po drugie ciemno. A chodzenie w ciemnościach nie ma sensu. Pozostało mi tylko iść spać i myśleć o nowej przyszłości w tym mieście.
                Następnego dnia siedząc w szkolnym autobusie zastanawiałem się nad swoim zakochowaniem. W sumie od dłuższego czasu mi to nie przeszkadzało, ale tutaj, w Los Angeles chcę być "kimś". Chcę być inną osobą niż jestem. Zmieniłem się, według mamy na gorszego człowieka, ale ona nie wie jak to jest, kiedy wszyscy cię obwiniają o coś czego tak na prawdę nie zrobiłeś. No ale mogłeś zrobić, miałeś dwie opcje, a wybrałeś tą za którą teraz ponosisz winy. To jest takie trudne się pogodzić z decyzją, którą wybrałem kilkanaście miesięcy temu. Chciałem o tym zapomnieć, jednak od wspomnień i własnych myśli nie da się uciec.
                Kiedy szkolny autobus staną na miejscu, wszyscy w tym samym momencie podnieśli się z foteli. Rozejrzałem się dookoła, po czym wyszedłem z busu. Gdy ujrzałem budynek edukacyjny omal oczy nie wyszły mi z głowy. Ta szkoła różni się totalnie od poprzedniej placówki do której jeszcze przedwczoraj uczęszczałem. Ta nie jest nawet jej równa. Jest większa i ładniejsza od tamtej. Przechodząc przez próg szkoły zauważyłem bardzo ładne dziewczyny, niektóre nawet niezłe. Pewnie są już zajęte.
- Bieber, przestań... - biłem się z myślami. W tej sytuacji nie trudno było tego zrobić. W Los Angeles jest tak gorąco, że dziewczyny chodząc w bardzo krótkich szortach, aż trudno tego nie zauważyć, ale to jest bardzo pociągające.
                Lekcje, jak to lekcje minęły nudno. Nauczyciele nawet spoko.. Nauka mnie nie kręci, nie lubię się uczyć, ale wiedza potrzebna jest w życiu. Siedząc przed jedną z klas usłyszałem dzwonek na lekcje. Uczniowie spoglądali na mnie z uwagą, potem dołączyli do mnie i razem czekaliśmy na profesora Browna, nauczyciela historii.
                Kiedy historyk pisał coś na tablicy dostrzegłem czyjeś błaganie o długopis, odwróciłem się i zobaczyłem śliczną ciemnowłosą dziewczynę. Jej oczy akurat skierowały się w moją stronę. Przez moment patrzyliśmy się na siebie. Chwyciłem do ręki długopis, który leżał na mojej ławce i podałem go dziewczynie. Nikt nie chciał jej go pożyczyć, albo najwyraźniej nie mieli zapasowych przy sobie. Ciemnowłosa uśmiechnęła się i podziękowała. Odwzajemniłem uśmiech i wróciłem do notowania notatek z lekcji.
                Otóż zajęcia szybko się skończyły, ten dzień nie był jakiś ciężki w tej szkole. Miałem ochotę wrócić do domu i położyć się spać. Nie przywykłem jeszcze do tej strefy czasowej. Po prostu masakra. No ale muszę się przyzwyczaić. Idąc przed siebie, rozglądywałem się wszędzie, interesowało mnie to wszystko, te miejsce, miasto.
- Ej ty! Bieber! - usłyszałem jak ktoś mnie woła. Momentalnie odwróciłem się by ujrzeć osobę, która wypowiedziała moje nazwisko. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. -Dzięki za długopis. Wiszę ci przysługę - powiedziała, podając mi moją własność.
- To nic takiego.
- Jestem Cassie -rzuciła. Ja tylko się uśmiechnąłem.
- Justin.
- Przeniosłeś się w środku semestru? - spytała.
- Jakoś tak wyszło - rzuciłem, spoglądając na ciemnowłosą piękność.
- Nieźle - odpowiedziała.
Nagle zapanowała cisza. Cisza, która była niezręczna i strasznie mnie denerwowała, a nie wiedziałem, co jeszcze powiedzieć.
- Cassie, tu jesteś. Wszędzie cię szukaliśmy! - przed nami ukazała się jakaś dziewczyna i jeden chłopak.
- Spokojnie, nigdzie nie uciekłam.
- Tyler cię szuka, chodź - powiedziała blondynka, po czym razem poszli w swoją stronę. Bez żadnego pożegnania Cassie odeszła. Nawet nie miałem szansy z nią pogadać, bo uciekła razem z przyjaciółmi. Cóż może kiedy indziej mi się uda z nią porozmawiać dłużej.
                Miałem wielką nadzieję, że gdy przyjdę do domu, mojej matki nie będzie. Jednak moje modlitwy nie zostały wysłuchane. Nie miałem ochoty się z nią kłócić, wkurza mnie to, że ciągle musi wtrącać się w moje sprawy. Oraz to, że zamiast mnie wspierać to wytyka mi błędy.
- Hej - rzuciłem na przywitanie.
- Podano do stołu - powiedziała kobieta, kiedy to ja szukałem coś do zjedzenia w lodówce.
- Mdli mnie od tego żarcia - wymamrotałem pod nosem. Spojrzałem na matkę i poszedłem do swojego pokoju. Nie interesowało mnie w tym momencie czy to dobre rozwiązanie. Pewnie liczyła na to, że powiem jej jak to jest w nowej szkole. Nie, niech na to nie liczy, bo dostanę szału jeśli mam jej o tym mówić.
                Postanowiłem, że dzisiejszy dzień spędzę na rozpakowywaniu pudeł. W sumie nie miałem na to ochoty, ale jakoś się namówiłem. Chciałem pogadać przez skype z moim kolegą, jednak pewnie teraz śpi. Ta strefa czasowa bardzo mnie ogranicza. Nie mogę uchwycić czasu nawet by porozmawiać z kumplami. To jest wkurzające. Teraz chłopacy mają pewnie ciężko, Redson cieszy się, że wyjechałem. Dałbym sobie rękę uciąć, że świętuje to, że wyjechałem i nie wrócę do starej szkoły. Mam nadzieję, że poradzę sobie tutaj, w końcu nie jest aż tak źle. Jeszcze będzie tak, że będę miał więcej kolegów w Los Angeles niż w Stratford, to tylko kwestia czasu.


od autorki: Rozdział według mnie jest oparty trochę na filmie "Po Prostu Walcz". Jednak postaram się by kolejne rozdziały były normalne. Uważam, że rozdział nie jest zachwycający, ale dobry.. Na początku akcja będzie trochę nudna, ale postaram się szybko ją rozkręcić.
Jeśli chce ktoś być informowany to proszę zostawić nick swojego tt lub numer gg w komentarzu.

24 komentarze:

  1. Podobała mi się ta sytuacja na początku. Szkoda mi Justina, już widać, że ma ciężko w życiu. I niefajnie, że ma takie sztywne relacje z matką. Coś czuję, że już mu się podoba Cassie, ale właśnie brnięcie w tą znajomość będzie pewnie jego błędem. Pomimo wszystko, mam tylko nadzieję, że wszystko się zmieni na lepsze w tym Los Angeles. Kurczę, to dopiero pierwszy rozdział, a już mnie tak wciągnęło. Jak mogłaś mówić, że na początku będzie nudno? Nie dość, że jest ciekawie, to jeszcze to wszystko ma taki.. specyficzny klimat. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale po prostu jest w nim coś takiego, że nie da się od niego oderwać. Lubię jak w opowiadaniu dużo się dzieje, a tu zapewne będzie wiele akcji. Dodawaj szybko kolejny, nie mogę się doczekać rozwoju wydarzeń!

    OdpowiedzUsuń
  2. zapowiada się naprawdę dobrz czekam na następny /LooveDrunk

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo, że nie jestem zadowolona z tego, że opowiadanie jest oparte na filmie, który oglądałam ze 30 razy to i tak cieszę się, że piszesz i mam nadzieję, że zmienisz to opowiadanie w coś lepszego. Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie się zapowiada, czekam na nowy <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczyna się bardzo ciekawie,naprawdę to jeden z nielicznych blogów który jest opisywany od strony chłopaka, podoba mi sie to bardzo. Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko sobie wymyśliłaś i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne!
    Mogę prosić o informowanie?
    :))
    @Hi_Nathany

    OdpowiedzUsuń
  7. rewelacyjny:)
    czekam na nn
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski już nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny , czekam na nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow *.* świetne opowiadanie , i czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  11. suuuuper :) czekan na tt na info o nastepnym rozdziale :) @kasiulek981

    OdpowiedzUsuń
  12. Twitter: @DameHoranLol :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zanim przeczytałam to co napisałaś po rozdziałem od razu skojarzyło mi się z ,, Po prostu walcz!" oglądałam to sto razy i mi się nie znudzi. Fajnie jest przeczytać coś w tym stylu, po za tym super piszesz czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  14. kiedy następny? to jest swietne ! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. To. Jest. Poprostu. Świetne ! Nawet lepiej ! Zajebiste ! :D Czekam na nn. <3
    Bardzo prosze o informowanie mnie o rozdziałach: @SkaylerW ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. kiedy następny? ;/

    OdpowiedzUsuń
  17. -Skakałam po innych profilach i natknęłam się na twojego bloga. ;)
    To co tu piszesz jest genialne i takie inne...
    Przeczytałam wszystkie rozdziały i nie mogę doczekać się nowego rozdziału.
    Zapraszam do mnie na doyoulovemejustin.blogspot.com jeśli wpadniesz i skometujesz udostępnie twojego bloga na stronce o Justinie którą mam na FB

    OdpowiedzUsuń
  18. dobry początek, czekam na rozwinięcie. Jak coś informuj 47253654.

    Zapraszam również do mnie : http://skiinnyloove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetnie zaczynasz, widać, że lubisz to co robisz. Justin jest tutaj taki, jaki zawsze mi się podobał. Dobrze wykreowałaś postacie. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą tak samo dobre jak początek. Życzę weny, @villiars. Informuj mnie na twitterze, jeśli możesz.
    + Byłoby mi naprawdę miło, jeśli wpadniesz na mojego bloga, dopiero zaczynam: http://utraconewspomnienia-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Vfrdszbdjshdhf kiedy nastepny ? :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Fajnie się zaczyna :)) Kiedy następny ??
    PS:http://your-love-heals-my-scars.blogspot.com/ <------- Wpadniesz na mój blog i go ocenisz?
    SMALL SCAR

    OdpowiedzUsuń
  22. O.o zwariowałaś ? jak można tak zajebiście pisać ! czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :*
    aaa i zapraszam na mojego bloga , bardzo prosze o komentarz : http://reallyiloveyou.blogspot.com/
    Pozdrawiam Nobody :*

    OdpowiedzUsuń